Arnold Szyfman był inicjatorem, założycielem i wieloletnim dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie.
Urodził się w Ulanowie w 1882 roku. Po maturze, w latach 1902-1905, był studentem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednocześnie w latach 1903-1904 studiował filozofię i historię sztuki na uniwersytecie w Berlinie. W maju 1906 roku uzyskał stopień doktora filozofii za rozprawę "Analiza psychologiczna woli". Równocześnie poznawał niemiecki teatr, przyglądał się przede wszystkim twórczości Maxa Reinhardta, chodził do Opery Berlińskiej, oglądał wykonania Ryszarda Wagnera. W tym czasie rozpoczął współpracę z prasą, pisał artykuły dla "Krytyki", "Czasu", "Nowej Reformy", w których zamieścił sprawozdania z teatrów zagranicznych, co świadczyło o jego obeznaniu z życiem teatralnym Wiednia, Berlina, Monachium i Paryża. W latach studenckich zaczął pisać również sztuki teatralne. Jedną z nich pt. "Fifi" - wystawił w 1906 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie reż. Ludwik Solski. Po debiucie Solski zaproponował mu współpracę literacką. Szyfman zagłębiał się więc w zagadnienia teatralne. Wyjechał do Berlina, aby obejrzeć występy gościnne reformatorskiego Moskiewskiego Teatru Artystycznego. W Krakowie stworzył nawet własny teatrzyk kabaretowy po nazwą "Figliki", który jednak po miesiącu zbankrutował.
Był literacik maleńki, wytarte nosił spodeńki,
stroił się w poety wianek: nazwano go - Schiffmanek.
Konceptów miał sporo w głowie,
wałęsał się po Krakowie,
mało grubszy był od sznurka: chuda fara i - figurka.
Raz założył scenkę małą: zgromadził gotówkę całą
(2 korony i halerze) i na kredyt salę bierze.
I tak przy pomocy sprytu, długów, weksli i kredytu
i współgolca Sowizdrzała [Adolfa Nowaczyńskiego], nadscenka u nas powstała.
Były pląsy, śpiewy, krzyki (a zwało się to "Figliki")
i wielka tam była gapa, ale jeszcze większa - klapa.
Biedak złapał się za głowę: takie oberwał frycow,
że aż spuchły mu tebinki [lub tebenki; tu pośladki].
Myśmy zeń stroili drwinki.
A co dzisiaj? Dziś on wielki
- gdzie dziś bieda i figielki?
– dziś on syty rubli, sławy.
Takie są wieści z Warszawy:
Ze Schiffmanek z miną pawia - łeb do góry, teatr stawia (...)
Z krakowskiego tygodnika satyryczno-artystycznego „Abdera”, 1912
W 1908 roku przeprowadził się do Warszawy. W grudniu 1908 r. w restauracji Oaza przy ulicy Wierzbowej otworzył pierwszy w kraju kabaret literacko-artystyczny "Momus". Wkrótce kabaret popadł w niełaskę warszawskiej prasy za kalambur użyty w jednym z programów "barze, coś Polskę". W marcu 1910 roku Momus zakończył działalność w bardzo niesprzyjających warunkach, przy bojkocie publiczności i nagonce prasy.
Równocześnie Szyfman szukał sposobu na stworzenie nowoczesnego teatru dramatycznego. Zamierzał wybudować w Warszawie wielki prywatny teatr. Zaczął bywać w ekskluzywnych salonach, klubach, na uroczystych spotkaniach i rautach z udziałem przedstawicieli handlowych i finansowych. Rozpoczął rozmowy z arystokracją, ziemiaństwem warszawskim i w krótkim czasie dokonał rzeczy niemożliwej - zebrał fundusze i w kwietniu 1912 roku wmurował kamień węgielny pod budowę gmachu teatralnego. Wcześniej razem z architektem Czesławem Przybylskim odbyli podróż po Europie, aby przyjrzeć się nowoczesnym budynkom teatralnym. W 1912 roku Szyfman zaczął kompletować zespół aktorski, który zanim jeszcze wystąpił na deskach wybudowanego Teatru Polskiego, odbył tournée po miastach kresowych i rosyjskich. 29 stycznia 1913 roku, zatem w 9 miesięcy od rozpoczęcia budowy, Teatr Polski zainaugurował swą działalność premierą "Irydiona" Krasińskiego w reżyserii dyrektora Szyfmana. Gmach nowego teatru był doskonale wyposażony, jako pierwszy w Polsce posiadał scenę obrotową. Szyfman, wzorując się na najlepszych europejskich teatrach, stworzył doskonałe warunki pracy i rozwoju artystycznego. Wyszukiwał młode siły aktorskie, jeździł po prowincji, znajdował nowych utalentowanych artystów, od razu powierzając początkującym odpowiedzialne zadania. Zgromadził zespół aktorski, zorganizował nowoczesne pracownie teatralne, gdzie zatrudnił najwyższej klasy fachowców. W krótkim czasie, obdarzony "szczęśliwą ręką", niedoświadczonych jeszcze aktorów przemieniał w gwiazdy. Dzięki niemu Teatr Polski szybko zyskał miano pierwszej sceny w Polsce, zarówno pod względem repertuarowym jak i artystycznym.
Gmach Teatru Polskiego jest trwałym śladem działalności Arnolda Szyfmana w urbanistycznej przestrzeni Warszawy. Został zaprojektowany z poszanowaniem nie tylko zadań teatru jako instytucji kultury, ale również jako element wpisujący się w koncepcję reprezentacyjnej przestrzeni stolicy. Zlokalizowany tuż przy Trakcie Królewskim, a jednak nieco od niego oddalony, dzięki staraniom Szyfmana i architekta Czesława Przybylskiego, znakomicie korespondował z otaczającą go architekturą. Jak wskazują notatki i projekty, Szyfman skupiał się nie tylko na technicznym wyposażeniu teatru, ale również na starannym zaprojektowaniu wnętrz reprezentacyjnych i frontonu, który nadałby charakter nowoprojektowanej ulicy - dziś ulicy Karasia.
W okresie pierwszej wojny światowej jako poddany austriacki został deportowany w głąb Rosji. Przebywał najpierw w Kijowie, a potem w Moskwie, gdzie często odwiedzał teatry, przede wszystkim Moskiewski Teatr Artystyczny. Spotykał się z Konstantym Stanisławskim. W 1916 roku zorganizował w Moskwie Teatr Polski. Reżyserował tam "Zemstę" Aleksandra Fredry, "Fantazego" i "Lillę Wenedę" Juliusza Słowackiego. Teatr działał tylko przez rok. Później Szyfman współpracował z moskiewską wytwórnią filmową Biofilm i z Moskiewskim Teatrem Dramatycznym. W 1918 roku wrócił do Warszawy do Teatru Polskiego, przy którym otworzył także drugą scenę - Teatr Mały.
Od pierwszego sezonu Arnold Szyfman tworzył teatr na miarę europejską, o nowoczesnym programie akademickim i edukacyjnym. Teatr z misją. Od inauguracyjnego "Irydiona", którego sam wyreżyserował, Teatr Polski stał się miejscem manifestacji narodowych i patriotycznych, przybytkiem wielkiej poezji scenicznej. W tym czasie dyrektor reżyserował także m.in. "Pigmaliona" G.B. Shawa i "Don Juana" T. Rittnera. W latach 1934-1936, kiedy był dyrektorem generalnym koncernu teatralnego Towarzystwa Krzewienia Kultury Teatralnej, skupiającego aż pięć warszawskich scen, otwierał inne sceny dla różnorodnych kierunków i tendencji teatralnych, pozyskiwał najwybitniejszych artystów, znajdował nowe talenty i gwiazdy. W 1937 roku założył zespół Balet Polski i kierował nim do 1938, wyjeżdżając z artystami do Paryża, Londynu i miast niemieckich.
Przesłanki do mojego planu teatralnego były jednak dokładnie przemyślane, okoliczności
i warunki ściśle zbadane, a wiara w możliwość realizacji oparta była na dobrze mi znanej sytuacji teatralnej Warszawy i Krakowa. Wbrew wszelkim pozorom płytkości i powierzchowności, stolica Królestwa Polskiego tęskniła za innym teatrem dramatycznym niż ten, jaki posiadała. (...)
Układałem plany repertuaru, potrzebnego zespołu aktorów, reżyserów, scenografów, muzyków, techników, którzy by pracowali na zasadach zupełnie odmiennych niż te, jakie poznałem w Krakowie i w Warszawie. Stan teatrów w Warszawie wymagał zbudowania przede wszystkim teatru dla repertuaru klasycznego i wartościowego współczesnego.
ARNOLD SZYFMAN
W Teatrze Polskim wystawiał wielką klasykę polską i światową, odważnie upowszechniał też współczesny dramat polski i europejski. Miał ambicje kształtowania gustów i poglądów widzów teatralnych. Był człowiekiem otwartym na świat, podróżującym, chłonącym wiedzę, chętnie czerpiącym z doświadczeń innych. Pozwalał, by na jego scenach znajdowały wyraz niepokoje i dążenia reformatorów teatru, popierał poszukiwania nowego wyrazu scenicznego, dopuszczał reżyserów wyznających różną estetykę teatru - sam jedynie dbając, by wszyscy jak najlepiej służyli autorowi, dziełu scenicznemu i widzowi. Przez lata teatr utrzymywał równy, wysoki poziom, pomimo że jako przedsiębiorstwo prywatne musiał zarobić na siebie także lekkim, przyciągającym publiczność repertuarem. W okresie międzywojennym na scenie Polskiego królował, często świetnie inscenizacyjnie skomponowany, Szekspir. Szyfman przyczynił się również do popularyzacji dramaturgii Shawa. Trzecie miejsce pod względem ilości wystawień miał Juliusz Słowacki. Obok światowej klasyki i polskiego repertuaru romantycznego grano także współczesnych pisarzy polskich - Karola Huberta Rostworowskiego, Stefana Żeromskiego, Jerzego Szaniawskiego, Adolfa Nowaczyńskiego i nowe sztuki zachodnie.
Szyfman prowadząc teatr prywatny musiał twardo trzymać się ziemi, potrafił godzić sprawy artystyczne z wymogami finansowymi. W repertuarze nie brakowało zatem także lekkiej komedii i farsy francuskiej, niemieckiej, węgierskiej oraz polskich autorów. Dominowały one w dochodowym z natury Teatrze Małym, ale takie były wówczas normy i formy życia teatralnego, taki gust publiczności i codzienność zarówno w teatrach Zachodu, jak i w Polsce. W tej części repertuarowej znalazły się m.in. komedie Shakespeare’a, Moliera, Beaumarchais’go, Goldoniego, Flersa, Caillaveta, Zabłockiego, Fredry, Grubińskiego, czy Krzywoszewskiego.
(…) Pańskie dzieło? – "Wiekopomne".
Sal wymiary? – "Wręcz ogromne".
Dekoracje i kurtyna (skromnie): "W całej Polsce wręcz
jedyna".
Jaka scena ? – "Rotacyjna".
Myśl przewodnia? – "Sensacyjna".
Skąd pomysły ? "Niebo zseła".
Repertuar ? – „Arcydzieła”.
Bohaterka i kochanka? - "Artystek polskich śmietanka".
Jakie gaże i tantiema? - "W Polsce takich nie ma
Prima: kostiumy, kinkiety, foyer i waterklozety, zresztą
teatr – polski , swojski, ja, Potocki i Zamoyski – tak
chcemy. Bo kompanija: Potocki, Zamoyski – i ja".
Brawo, Schiffman! Radość bierze!
Portret Zamieścim w "Abderze".
Brawo! Rośnij dalej w pierze. Niechaj tyje brzuch
i głowa, a gdy zjedziesz do Krakowa odwiedzić tatę
i mamę - poszerzym Floriańską bramę.
Z krakowskiego tygodnika satyryczno-artystycznego „Abdera”, 1912
Przez wszystkie lata swojej pracy w Teatrze Polskim był jednocześnie dyrektorem i kierownikiem artystyczny teatru. Rozszerzał w niektórych latach skład kierownictwa artystycznego, powołał radę repertuarowo-reżyserską albo radę artystyczną, mianował kierowników odpowiednich działów, wyznaczał stanowisko głównego reżysera, ale sam zawsze pozostawał niezależnym i samorządnym kierownikiem teatru. Brał intensywny udział w wystawianiu wszystkich niemal utworów, starając się być pomocnym zarówno reżyserom, jak i aktorom. Jego uwagi były przez nich bardzo cenione.
Po wybuchu II wojny światowej ratował najcenniejsze zbiory, remontował i zabezpieczał gmach zdewastowanego teatru, pomagał pracownikom znaleźć zatrudnienie na czas bojkotu teatrów niemieckich. Wielokrotnie przesłuchiwany przez gestapo, na pewien czas osadzony w więzieniu, od 1940 roku musiał się ukrywać pod zmienionym nazwiskiem. Wiele miesięcy spędził u Jadwigi i Józefa Targowskich w Czyżowie pod Sandomierzem i we dworze Ludwika Hieronima Morstina w Pławowicach.
Natychmiast po wycofaniu się wojsk niemieckich z Warszawy Arnold Szyfman zajął się odbudową upaństwowionego już wówczas teatru. W pierwszą rocznicę wyzwolenia Warszawy otworzył teatr premierą "Lilli Wenedy" Juliusza Słowackiego, w reż. Juliusza Osterwy. Uczynił Teatr Polski na nowo przodującą sceną stolicy. Zaprosił do współpracy rozproszoną po kraju plejadę gwiazd. Reżyserował m.in. "Oresteję" i "Hamleta". Z dawnego prywatnego przedsiębiorcy teatralnego stał kierownikiem teatru państwowego - miłość do teatru pozwalała mu odnaleźć się w każdych warunkach.
W 1949 roku odsunięty przez władze komunistyczne od dyrektorowania w Teatrze Polskim, zajął się m.in. odbudową Teatru Wielkiego w Warszawie. Spełniał się tam jako racjonalizator i organizator. Do Teatru Polskiego powrócił w atmosferze rehabilitacji w 1955 roku na swoją ostatnią, czwartą dyrekcję. Wraz z Szyfmanem i powiewami odwilży wrócił na scenę dramat romantyczny, odsłoniła się żelazna kurtyna dla dramatopisarzy zachodnich. W październiku tego roku wystawiono w Teatrze Polskim długo oczekiwane, "Dziady" w reżyserii Bardiniego. W tym czasie współpracował z wybitnymi reżyserami: Adamem Hanuszkiewiczem, Bohdanem Korzeniewskim, Edmundem Wiercińskim Aleksandrem Bardinim. W 1957 roku Szyfman ustąpił ze stanowiska uzyskując tytuł dyrektora honorowego.
Arnold Szyfman zainicjował założenie licznych towarzystw i instytutów teatralnych, był członkiem PEN-Clubu i Członkiem Zasłużonym ZASP-u. Otrzymał również m.in. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi i francuską Legię Honorową. Był także jednym z inicjatorów powstania Muzeum Teatralnego w Warszawie.
Swoje doświadczenia opisał w wydanych w latach sześćdziesiątych książkach i zbiorach artykułów: "55 lat teatru" (1961), "Moja tułaczka wojenna" (1960) i "Labirynt teatru" (1964). W pismach tych zachował się wizerunek Arnolda Szyfmana - wielkiego dyrektora teatru, niepospolitego człowieka, którego największym, ukochanym dziełem był Teatr Polski - jeden z najpiękniejszych gmachów teatralnych Warszawy.
29 stycznia 2013 r. - w stulecie powstania Teatr Polski w Warszawie przyjął imię swego patrona Arnolda Szyfmana.
Teatr nie może być martwą historyczną instytucją, lecz musi iść z żywymi i być odblaskiem
i oddźwiękiem twórczości współczesnej.
ARNOLD SZYFMAN